top of page

Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?

Agnieszka Wojciechowska

Do mnie, chodź tu, wracaj, noga, słyszysz? Ileż to razy oglądamy na spacerach sceny, kiedy to właściciel tupie, macha rękami i wykrzykuje. Pies natomiast obchodzi swojego pana łukiem, ziewa, przysiada zaraz potem wącha ze skupieniem pobliską trawkę. Jednym słowem „uspokaja” sfrustrowanego właściciela wszystkimi dostępnymi sobie metodami – czyli psim językiem.


Jeśli w końcu podejdzie, dostaje kolejną reprymendę lub - co gorsza - pan ze złości zdzieli go smyczą. Czy przyjdzie następnym razem? Szczerze wątpię. Powiem więcej, mając świadomość, że i tak nie spotka go nic oprócz złości pana, będzie robił wszystko, żeby przyjść do nas jak najpóźniej. W końcu i tak zazwyczaj jest karany, to po co ma się spieszyć? Bywa, że takie przepychanki przeradzają się w świetną zabawę. Właściciel próbuje złapać psa pląsając po trawnikach a czworonóg ucieka. Pies jest szczęśliwy bo jego pan zazwyczaj nie biega tak szybko i nie wykonuje ogromu dziwnych ruchów. Dobrze wie, że jak da się złapać to zabawa się skończy, więc robi wszystko, żeby właścicielowi się to nie udało. Czy tak musi wyglądać życie z psem? Na szczęście nie! Jednak naukę powinniśmy rozpocząć od pierwszych dni w naszym domu. Wybierzmy komendę i zacznijmy ćwiczenia w domu. Zawołajmy szczeniaka a kiedy przyjdzie, nie żałujmy mu nagród. Smakołyk, wspólna zabawa zabawką czy pieszczoty. Ważne by pies wiedział, że zawołanie przyniesie coś przyjemnego. I tak naukę małymi krokami przenosimy po za dom. Oczywiście nie obejdzie się bez drobnych pułapek. Przyjdzie dla nas trudny okres, kiedy młody podlotek (podobnie jak dorastające nastolatki) stanie i tłumacząc po ludzku zacznie się zastanawiać: Czy opłaca się przyjść? Może usiądę w bezpiecznej odległości to pan zrozumie, że jeszcze chcę się bawić. A może ciekawiej będzie pozwiedzać nowe miejsca? Zostaniemy wystawieni na próbę. Nie dajmy się ponieść emocjom, bo przywołanie zamieni się w to, co opisałam we wstępie. Tylko od naszego sprytu i cierpliwości zależy, czy nauczymy malca przychodzić czy nie. W takiej sytuacji zachowajmy spokój i opanowanie, a kiedy wreszcie przyjdzie dajmy psu nagrodę go i pobawmy się z nim. Zapewne zdarzy się też taka sytuacja, że „coś” – inny piesek, kusząca łąka – będzie w danej chwili ważniejsze od nas. Nie traćmy głowy, nie ganiajmy za psem. Ta zabawa może mu się spodobać i co wtedy? Schowajmy się maluchowi. Niech to on nas poszuka! Kiedy nas znajdzie, jego radość wynagrodzi stres i nerwy. Oczywiście musimy zadbać o to, by takie „nauczki” dawane psom, nie odbywały się przy ulicy aby malec nie wpadł pod auto. I powinniśmy go bacznie obserwować z ukrycia. Z czasem zabawa w chowanego bardzo się psu spodoba, a wyniesie on z niej tyle, że opłaca się nas pilnować. I jeszcze jedna ważna sprawa. Nie używajmy przywołania tylko wtedy, kiedy chcemy psa zapiąć na smycz i iść do domu. W takiej sytuacji pies będzie wiedział, że przyjście do właściciela oznacza koniec spaceru i powrót do domu. Wołajmy go na spacerach, zapinajmy, nagradzajmy i odpinajmy. Wtedy z chęcią będzie przychodzić.


Comments


bottom of page